sobota, 20 października 2012

"Cichy wielbiciel" Olga Rudnicka


"Uwierz mi, nic nie może, nic nie może mnie zatrzymać, bo niczego się nie boję.
Stroję myśli do tych dźwięków, jestem panem duszy swojej."
(Wszystko będzie dobrze)







Która z nas nie marzy o tajemniczym wielbicielu? Można rzec: śmieszne pytanie, bo odpowiedź jest banalnie prosta. Każda z nas!  Kwiaty dostarczane przez kuriera, zazdrosny wzrok koleżanki z pracy i wiadomości z cytatami wyszukanymi specjalnie dla ciebie, które mają utwierdzić cię, że to ty jesteś tą jedyną, wymarzoną.

Jednak zdarzają się sytuacje, w których miłość cichego wielbiciela do ciebie staje się męcząca albo wręcz przerażająca.

O problemie stalkingu rozpisała się Olga Rudnicka w książce pt. "Cichy wielbiciel". Autorka znana mi z powieści tj. Martwe Jezioro czy Zacisze 13 znowu wydała świetną książkę. Z każdą jedną nabiera coraz to większego doświadczenia, co oczywiście przekłada się na jakość powieści.

Julia to zwyczajna dziewczyna, żadna celebrytka. Jest konsultantem w firmie jednej z sieci telefonii komórkowej. Ostatnio poznała bardzo miłego faceta, z którym próbuje stworzyć normalny związek. Wszystko układa się po jej myśli, czuje się szczęśliwa. Do czasu, gdy dostaje kwiaty od tajemniczego wielbiciela. Początkowo myśli, że to Paweł - wciągnięty w wir pracy - w końcu przypomniał sobie o narzeczonej i wysłał jej kwiaty. Jednak następne rewelacje - które zdarzają się w jej życiu, wiadomości z wyznaniem miłości i prezenty - świadczą o tym, że to nie Paweł kryje się za początkowo miłymi gestami. Julia zdecydowanie może pochwalić się posiadaniem cichego wielbiciela, który z początku intryguje ją, a potem przeraża.

Autorka poruszyła bardzo wrażliwy temat. Dlaczego? Bo która z dziewczyn nie spotkała się ze stwierdzeniem: Jakie to miłe, że masz tajemniczego wielbiciela. To może i jest słodkie, ale do czasu, gdy człowiek nie przekroczy granicy. Granicy, która wyznacza jakiś zakres cierpliwości do drugiej osoby i poczucia zagrożenia. Olga Rudnicka zapewne chciała w jak najmniej zawiły sposób przedstawić "obraz" stalkingu. Sama pisała, że jej celem jest wiarygodnie przedstawienie postaci i emocji jakie przeżywają. W tym celu zastosowała powtarzający się na kilkunastu stronach tekst piosenki, który był dźwiękiem jej komórki. Ten zabieg ma swoje ukryte znaczenie, któremu polecam jego odkrycie. Z każdą kartką odbiorca zauważa wewnętrzną przemianę głównej bohaterki i jej najbliższych.

Kolejny plus należy się za ciekawie skonstruowaną fabułę. Stopniowo rośnie napięcie, które potrzebne jest przy czytaniu takiego rodzaju książek.

Nie ukrywam, że strasznie spodobały mi się książki Olgi Rudnickiej. Może dlatego, że to pisarka, która przekonała mnie do literatury polskiej lub zwyczajnie dobrze pisze.

wtorek, 2 października 2012

Mam już ROK!!!

 
 
 
 
 
 
 
Moi Drodzy! Wszem i wobec ogłaszam, że przegapiłam swoje urodziny. Były wczoraj, a ja posta dodaję dzisiaj. No cóż! Cała JA! :)
 
Cieszę się, że swoją blogową przygodę zaczęłam jesienią. W sumie nie ważne kiedy, ale ważne że w ogóle podjęłam się pisania. Czuję się spełniona, gdy napiszę nową recenzję. Książki kocham i kochać będę. Jestem niezmiernie zadowolona z faktu, iż wytrzymałam calusieńki roczek. Na samym starcie byłam mocno podekscytowana, a potem przychodził kryzys twórczy za kryzysem. Te poważniejsze mam za sobą. Ostatnio problemy zdrowotne uniemożliwiają mi pisanie nowych recenzji, ale niedługo się to zmieni. Obiecuję! :) Tak więc, sto lat sto lat!
 
Oficjalnie ogłaszam nowy etap zjadania książek!
 
 
 
 
 
Mniam! Tylko świeczki brakuje :)