sobota, 20 października 2012

"Cichy wielbiciel" Olga Rudnicka


"Uwierz mi, nic nie może, nic nie może mnie zatrzymać, bo niczego się nie boję.
Stroję myśli do tych dźwięków, jestem panem duszy swojej."
(Wszystko będzie dobrze)







Która z nas nie marzy o tajemniczym wielbicielu? Można rzec: śmieszne pytanie, bo odpowiedź jest banalnie prosta. Każda z nas!  Kwiaty dostarczane przez kuriera, zazdrosny wzrok koleżanki z pracy i wiadomości z cytatami wyszukanymi specjalnie dla ciebie, które mają utwierdzić cię, że to ty jesteś tą jedyną, wymarzoną.

Jednak zdarzają się sytuacje, w których miłość cichego wielbiciela do ciebie staje się męcząca albo wręcz przerażająca.

O problemie stalkingu rozpisała się Olga Rudnicka w książce pt. "Cichy wielbiciel". Autorka znana mi z powieści tj. Martwe Jezioro czy Zacisze 13 znowu wydała świetną książkę. Z każdą jedną nabiera coraz to większego doświadczenia, co oczywiście przekłada się na jakość powieści.

Julia to zwyczajna dziewczyna, żadna celebrytka. Jest konsultantem w firmie jednej z sieci telefonii komórkowej. Ostatnio poznała bardzo miłego faceta, z którym próbuje stworzyć normalny związek. Wszystko układa się po jej myśli, czuje się szczęśliwa. Do czasu, gdy dostaje kwiaty od tajemniczego wielbiciela. Początkowo myśli, że to Paweł - wciągnięty w wir pracy - w końcu przypomniał sobie o narzeczonej i wysłał jej kwiaty. Jednak następne rewelacje - które zdarzają się w jej życiu, wiadomości z wyznaniem miłości i prezenty - świadczą o tym, że to nie Paweł kryje się za początkowo miłymi gestami. Julia zdecydowanie może pochwalić się posiadaniem cichego wielbiciela, który z początku intryguje ją, a potem przeraża.

Autorka poruszyła bardzo wrażliwy temat. Dlaczego? Bo która z dziewczyn nie spotkała się ze stwierdzeniem: Jakie to miłe, że masz tajemniczego wielbiciela. To może i jest słodkie, ale do czasu, gdy człowiek nie przekroczy granicy. Granicy, która wyznacza jakiś zakres cierpliwości do drugiej osoby i poczucia zagrożenia. Olga Rudnicka zapewne chciała w jak najmniej zawiły sposób przedstawić "obraz" stalkingu. Sama pisała, że jej celem jest wiarygodnie przedstawienie postaci i emocji jakie przeżywają. W tym celu zastosowała powtarzający się na kilkunastu stronach tekst piosenki, który był dźwiękiem jej komórki. Ten zabieg ma swoje ukryte znaczenie, któremu polecam jego odkrycie. Z każdą kartką odbiorca zauważa wewnętrzną przemianę głównej bohaterki i jej najbliższych.

Kolejny plus należy się za ciekawie skonstruowaną fabułę. Stopniowo rośnie napięcie, które potrzebne jest przy czytaniu takiego rodzaju książek.

Nie ukrywam, że strasznie spodobały mi się książki Olgi Rudnickiej. Może dlatego, że to pisarka, która przekonała mnie do literatury polskiej lub zwyczajnie dobrze pisze.

wtorek, 2 października 2012

Mam już ROK!!!

 
 
 
 
 
 
 
Moi Drodzy! Wszem i wobec ogłaszam, że przegapiłam swoje urodziny. Były wczoraj, a ja posta dodaję dzisiaj. No cóż! Cała JA! :)
 
Cieszę się, że swoją blogową przygodę zaczęłam jesienią. W sumie nie ważne kiedy, ale ważne że w ogóle podjęłam się pisania. Czuję się spełniona, gdy napiszę nową recenzję. Książki kocham i kochać będę. Jestem niezmiernie zadowolona z faktu, iż wytrzymałam calusieńki roczek. Na samym starcie byłam mocno podekscytowana, a potem przychodził kryzys twórczy za kryzysem. Te poważniejsze mam za sobą. Ostatnio problemy zdrowotne uniemożliwiają mi pisanie nowych recenzji, ale niedługo się to zmieni. Obiecuję! :) Tak więc, sto lat sto lat!
 
Oficjalnie ogłaszam nowy etap zjadania książek!
 
 
 
 
 
Mniam! Tylko świeczki brakuje :)
 
 

czwartek, 6 września 2012

Coś na nos i... za FREE!

"Zagłusza­nie bólu na ja­kiś czas spra­wia, że pow­ra­ca ze zdwo­joną siłą."
J.K. Rowling
 





 
 
Dzisiaj odbiegam od tematów książkowych. Owszem dodaję dzisiaj recenzję, ale... okularów przeciwsłonecznych!
 
Może wydać się to dziwne, jednak zachęcam: Czytajcie dalej!
 
Moja przyjaciółka często zaznajamia mnie z tym, co się dzieje na blogach modowych. Przy ostatniej rozmowie wspomniała o... darmowcych okularach.
 
Sklep internetowy www.Firmoo.com oferuje zakup okularów korekcyjnych i przeciwsłonecznych. Początkowo pomyślałam o zamówieniu tych pierwszych, bo od niedawna zmuszona jestem do ich noszenia (chociaż często się wymiguję:)). Jednak jestem już posiadaczką ładnej czerwono-czarnej pary i zdecydowałam się na drobne szaleństwo. A co tam! Osobiście rzadko noszę ten popularny dodatek, tak samo jak okulary korekcyjne, które mają mi służyć do czytania i pisania, tylko trudno mi się do nich przyzwyczaić. Jednak wypełniłam formularz na ich stronie internetowej i zaczęłam "mejlowo" kontaktować się z przedstawicielami Firmoo.
 
Mimo iż, oferta okularów przeciwsłonecznych jest dość uboga to wyszperałam coś dla siebie i... trafiłam w dziesiątkę!
 
Dzięki funkcji VirtualTryOn zdecydowałam się na czarne, klasyczne (jak dla mnie) okulary.
 
 
Okulary są rewelacyjne! Myślę, że pasują do kształtu mojej twarzy (chociaż muszę się przyznać, że na początku nie byłam co do tego przekonana). Sklep internetowy stawia sobie zadowolenie klienta na pierwszym miejscu i to widać! Na stronie są zamieszczane promocje dla kupujących. Ta najciekawsza to: dostajesz pierwszą parę za darmo płacąc jednynie za przesyłkę, która wynosi 18$.  Patrząc na to można stwierdzić, że to się w 100% opłaca. Dlaczego? To profesjonalnie wykonane okulary. Dostajesz również ściereczkę do ich czyszczenia, solidne etui i materiałowe opakowanie, w którym znajduje się śrubokręt i śrubki.
 
 
Dobrze przeglądając stronę Firmoo można natknąć się na zakładkę Free Glassess For Bloggers. Wszyscy Ci, którzy mają swojego bloga mogą wypełnić specjalny formularz, który daje możliwość pozyskania oklularów za darmo! Koszt wysyłki już nie obowiązuje. Osoby zainteresowane okularami korekcyjnymi mają większy wybór! Ja jestem bardzo zadowolona z mojego prezentu, bo jak to inaczej nazwać? :) Także Blogerzy! Do roboty! Sprawcie stronę Firmoo, którą polecam i polecać będę. Cieszę się, że przyjaciółka, która w większym stopniu orientuje się w takich rzeczach i mnie daje możliwość skorzystania z czegoś, z czego jestem zadowolona. Przy okazji zobaczcie jak prezentują się jej własne na www.chemical-health.blogspot.com ! :)
 
 
Ps. Przepraszam za jakoś zdjęć. Używanie nieszczęsnego aparatu komórkowego było koniecznością, gdyż zapodział mi się ten prawdziwy, ukochany.


środa, 22 sierpnia 2012

"Śmierć cię pokocha" Nora Roberts


No­sisz przeszłość w so­bie, ciągniesz ją za sobą na gru­bym, niez­niszczal­nym łańcuchu bez względu na to, jak da­leko w przyszłość pat­rzysz. Przez długi czas możesz ją ig­no­rować, ale nie możesz od niej uciec.
(Nora Roberts)




 

Ostatnio miałam ochotę na dobry kryminał. Doskwierało mi pragnienie na coś prawdziwego, bez żadnego fałszu. Licząc na odrobinę adrenaliny i pikanterii wybrałam książkę Nory Roberts.

Pisarka znana jest z pisania romansów i kryminałów. Moja przygoda z jej twórczością zaczęła się od książki pt. "Trzy siostry", a potem kolejno czytane przeze mnie: "Trzej bracia", "Więzy krwi". Nora Roberts często pisze pod pseudonimem J.D. Robb., jednak jest dla niej tak charakterystyczny, że nigdy nie mam wątpliwości po czyją pozycję sięgnęłam.

Otóż, ostatnio byłam w bibliotece, gdzie przechadzając się pomiędzy regałami zauważyłam na półce świeżutką, zieloną okładkę bez jakichkolwiek usterek. Owa książka to "Śmierć cię pokocha".

Ciesząca się dobrą opinią detektyw Eva Dallas zostaje wezwana na miejsce zbrodni. Ofiarą okazuje się być szesnastoletnia dziewczyna, córka kapitana nowojorskiej policji. Obdarzona ogromnym kredytem zaufania Eva Dallas musi poradzić sobie z „niemal” zbrodnią doskonałą. Dlaczego? Morderca czyści po sobie każdy ślad, a ewentualne pomoce, które mają odkryć złoczyńcę są specjalnie zostawione. Detektyw ma nie lada wyzwanie zwłaszcza, kiedy w bardzo krótkim czasie ten sam morderca zabija w podobny sposób. Czy ofiary mają ze sobą coś wspólnego? Czy detektyw Eva Dallas zdoła powstrzymać mordercę przed popełnieniem kolejnego zabójstwa?

Już po przeczytaniu kilku zdań można stwierdzić: Tak tylko pisze Nora! Autorka znakomicie łączy ze sobą fakty co do popełnionych zbrodni. Znajduje odpowiednią rolę dla sztabu detektywistycznego, który pomaga Dallas w łamaniu przeszkód pozostawionych przez sprawcę.

Roberts znakomicie łączy wątki miłosne i kryminalne. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Lektura nie przynudza, a wręcz odwrotnie! Czyta się dalej by wydać wyrok na mordercę. Pisarka nie zamęcza opisami zbrodni, więc czytelnicy o słabych nerwach mogą pokusić się o jej przeczytanie.  Jednak nie ulega wątpliwości iż Nora Roberts przede wszystkim pisze dla kobiet. Książka ta to dobry kryminał na samotne wieczory. Napisany z wyczuciem i odrobiną grozy.

Skłamałabym gdybym powiedziała, że mordercę odkryłam na początku książki. Nora Roberts tak ją stworzyła, by dotrzymać do ostatniej strony, gdzie ma miejsce wielkie zakończenie.

środa, 15 sierpnia 2012

Austria


Brak weny. Brak cytatu



Przyznam się Wam szczerze, iż nie byłam pewna czy tutaj wrócę. Strasznie się rozleniwiłam, ale przyszedł taki dzień jak TEN i jestem z powrotem, ale zupełnie z czymś innym...
Większość z Was wypoczywa nad morzem, za granicą czy w górach, a ja od miesiąca siedzę w domu, ponieważ moja wakacyjna przygoda skończyła się na poczatku sierpnia. Wielka szkoda!
Góry kocham tak samo jak morze, ale po koloniach w Austrii szala przechyla się ku wypadom w Alpy (nieważne czy latem czy zimą). Pogoda może nie dopisała w 100%, jednak jestem badzo zadowolona. Poznałam pozytywnych ludzi, a z tymi których już znałam to wzmacniałam relacje.
Miałam mnóstwo planów wakacyjnych, z których większość niestety nie wypaliła. Mówi się trudno.

Mimo iż, przeczytałam niezły stos książek oraz wybrałam te, które chcę zrecenzować to... nie dałam rady. Najpierw powiedziałam sobie, że podzielę się z Wami wrażeniami z wypadu do Austrii. Zapraszam do oglądania zdjęć :)












Za kilka dni nowa recenzja! :)

sobota, 21 lipca 2012

"Natalii 5" Olga Rudnicka

"Już za pierwszym razem, gdy przysłuchałem się jej,
ta muzyka przylepiła się do mnie jak klej.
Bo to jest reggae muzyka,"
(NDK)


Nie wiem czy pamiętacie, jak zamieściłam posta ze zdjęciem pokaźnego stosu książek? Zapewne nie :) Wyjęte zostały one z torby mojej babci. Ostatnio miałam okazję poszperać znowu w takich torbach i znalazłam pewną książkę...

Polska pisarka - Olga Rudnicka znana mi jest przede wszystkim z książki pt. "Martwe Jezioro". Zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, dlatego też byłam mile zaskoczona znajdując jej kolejną pozycję w jednej z toreb. Książka nosi tytuł "Natalii 5".

Jarosław Sucharski sprzedaje dzieła sztuki oraz zajmuje się znajdywaniem  zaginionych kolekcji, jak się później okazuje czytając książkę. Mężczyzna dowiadując się o swojej chorobie postanawia popełnić samobójstwo. Spisuje testament oraz inne listy, które mają ułatwić policji i rodzinie wyjaśnienie całej tej sytuacji. Okazuje się, że Jarosław ma pięć córek, które nigdy nie widziały się na oczy. Każda z nich ma na imię Natalia oraz każda z nich dostaje w spadku milion złotych. Jednak komisarz Adrian Potocki ma pewne wątpliwości co do zakładanego przez wszystkich samobójstwa. Córki postanawiają przeprowadzić się do rezydencji w Mechlinie i stopniowo odkrywać tajemnice tego domu. Jenak od pewnego czasu ktoś usilnie próbuje się do niego włamać i uprzedzić siostry Sucharskie.


Książka sama w sobie jest całkiem niezła. Trzeba przyznać, że autorka wymyśliła bardzo ciekawy temat, zgrabnie połączyła ze sobą niektóre fakty, a potem z gracją wybrnęła z opisanych przez siebie zdarzeń na koniec książki. Mam wrażenie, że samobójstwo Jarosława Sucharskiego, a potem toczące się dochodzenie to tylko przykrywka, co do tego, że mamy do czynienia  z kryminałem. Dlaczego? Ponieważ wyszła z tego zabawna opowieść o nieumiejących dogadać się ze sobą przyrodnich siostrach. Na plus są śmieszne dialogi Natalii, a na minus to to, że czytelnik gubi się w tym która siostra, co mówi. 


Olga Rudnicka napisała szybko czytająca się książkę, na którą można poświęć dwa wolne wieczory. Mimo tego, że zachowanie sióstr Sucharskich czasami mnie denerwowało to i tak zamierzam polecić wam tę pozycję. Muszę nawiązać także do tego, że zakończenie było dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ zakładałam zupełnie coś innego.

wtorek, 3 lipca 2012

"Jak interpretować sny. Marzenia senne związków" Katarzyna Ostrowska

"Trzeba przemierzyć ocean, by się nie załamać"
Birdy (tłumaczenie)



Hej! Hej! Hej!

Mamy wakacje! Nareszcie! Czas na to by nadrobić zaległości. Mam już świadectwo, które oficjalnie zamyka pewien trudny okres w moim życiu. Ale nie o tym chcę pisać. Jeżeli już teraz zaczyna wam się nudzić, a mam nadzieję, że nie to mam dla was propozycję. Pobawcie się waszymi snami...

Kto powiedział, że sny to nic nieznaczące wizualne historyki, których potencjalna fabuła jest skomplikowana i niezrozumiała? Jeżeli są tacy pośród nas to mam nadzieję, że po przeczytaniu książki Katarzyny Ostrowskiej pt."Jak interpretować sny. Marzenia senne związków" zmienią swoje nastawienie co do - potocznie nazywanych - bzdetów. 

Wychodzi na to, że sny są najczęściej przetworzeniem zdobytych wciągu dnia informacji. Nasz umysł na spokojnie je analizuje. Bywa także tak, że są dla nas ostrzeżeniem lub przepowiednią. Nie raz nie dwa wstając rano z łóżka zastanawiałam się: O CO CHODZI!? Od dłuższego czasu obiecywałam sobie, że nauczę się trafnie interpretować sny. 


Ile razy zdarzyło się wam obudzić w środku nocy zalanym potem? Czy bywało tak, że śniliście o pewnej osobie kilka nocy z rzędu? A może ciekawi was to ,dlaczego wszystko w waszym umyśle ma kolor czerwony?


Ten poradnik "postara się" rozwiązać wasze problemy. Książka zawiera mnóstwo sennych przykładów. Autorka w głównej mierze skoncentrowała się na snach związanych z miłością, zdradą, pociągiem fizycznym do innego partnera, ogólnie mówiąc skupiła się na związkach. Ale czy nie jest tak, że większość czasu poświęcamy myśląc o drugiej połówce lub jej braku?


Warto wiedzieć, że sny potrafią pokazać nam jaką osobą rzeczywiście jesteśmy. Gdy nauczymy się zwracać uwagę na sny to może większość naszych problemów łatwo zniwelujemy. Postaramy się wtedy by nasze życie obrało nowy, lepszy kierunek.

Podsumowując, myślę że to całkiem upraszcza sprawę gdy po przebudzeniu można sięgnąć po poradnik, który pomoże nam rozwiązać senną łamigówkę, która a nóż widelec podpowiada nam, że te wakacje szykują nam poteżną dawkę wrażeń.

Pozdrawiam, Susi

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości: 

sobota, 9 czerwca 2012

Coś takiego...

 "Ludzie, ludzie, ludzie!!! Dajcie mi siły, żebym wytrzymał do wakacji!!!" 
(Przyjaciel)


Dzisiaj bardzo krótko i niestety bez recenzji. Mam nadzieje, że dodam nowego posta za kilka dni :)
Bardzo lubię wszelkiego rodzaju dodatki do książki. Mówię tutaj o zakładkach. Od pewnego czasu jestem posiadaczką dosyć nietypowej...O takiej!

niedziela, 3 czerwca 2012

"Szczęściarz" Nicholas Sparks

"W każdym mo­men­cie nasze­go życia jedną nogą tkwi­my w świecie baśni, a drugą w ot­chłani piekieł." 
Paulo Coelho



Od czasu do czasu odzywa się potrzeba przeczytania czegoś, co sprawi, że spojrzymy z dystansem na pewne aspekty naszego życia. 

Od czasu do czasu odzywa się potrzeba przeczytania czegoś, co sprawi, że zapomnimy o naszych problemach, a zajmiemy się tymi fikcyjnymi.

Od czasu do czasu potrzebna jest książka, która sprawi, że życie w bajce będzie lepsze od tego w rzeczywistości.

Oraz potrzeba takiej, która sprawi, że wrócimy na ziemie.  

Książki Sparks'a są różne. Chociaż znany jest z tego, że zakończenia bywają smutne, nie możemy powiedzieć, że ta którą czytamy będzie podobna do poprzednich. Artysta stara się zachwycić czytelnika za każdym razem. Blogerzy pisząc o jego twórczości wymieniają takie jego książki jak: "Pamiętnik", "Jesienna miłość", czy ostatnio bardzo popularna "Ostatnia piosenka". Ja mogłabym dodać do tej listy "Szczęściarza", który mimo, że nie jest "świeżynką" to i tak nadal robi furorę, a ja czekam z niecierpliwością na jego ekranizację!

Logan Thibault z czystym sumieniem może powiedzieć, że jest szczęściarzem. Będąc na wojnie znajduje zdjęcie nieznajomej dziewczyny. Umieszcza je na tablicy informacyjnej z myślą, że pewnie jakiś żołnierz zgubił fotografię swojej ukochanej. Po pewnym czasie tknięty wewnętrznym przeczuciem wraca do zdjęcia dziewczyny i zatrzymuje je dla siebie. Od tego czasu otacza go dziwna aura szczęścia. Gdy na wojnie giną jego przyjaciele jemu udaje się przetrwać. Uzmysławia sobie, że przyczyną jego powodzenia jest nieznajoma z fotografii, którą postanawia odszukać. Jest nią Beth, która sama wychowuje synka Bena, a z babcią Naną prowadzi schronisko dla zwierząt. Logan podejmuje tam pracę. Początkowo Beth jest wobec niego nieufna, jednak z czasem zaprzyjaźniają się. Nowej znajomości Beth z Loganem krzywo przypatruje się Keith - były mąż kobiety, a zarazem wnuk najbardziej wpływowego obywatela miasta. 

Fabuła książki jest bardzo ciekawa. Mimo tego, że w którymś momencie zaczynamy się domyślać pewnych rzeczy to i tak końcówka jest zaskakująca. Dobrego pisarza można rozpoznać po tym, czy potrafi przytrzymać cię przy książce. Narastające napięcie i sprawne pióro Sparks'a potwierdzają fakt, że czytając jego książki mamy do czynienia z takim właśnie artystą. Od pewnego czasu kreacja bohaterów książki mnie nie zadowalała.. Ze "Szczęściarzem" było zupełnie odwrotnie. Zdołałam się do nich przyzwyczaić, dlatego od razu po skończeniu czytania powracałam do moich ulubionych fragmentów. Powieść napisana prostym, przejrzystym stylem bez zbędnych - w tym przypadku - ubarwień. Z czystym sumieniem polecam tę książkę każdemu, ponieważ mimo tego, iż Nicholas jest mistrzem w pisaniu dla kobiet to sądzę, że mężczyźni znaleźliby w niej coś dla siebie. 


Kilka słów od siebie! :)



Kiedyś dodałam post o gazecie "FOCUS". Lubuję się w czytaniu artykułów naukowych. Jest to miesięcznik, na którego nowe wydanie czekam z niecierpliwością. Polecam wydanie nr 6! Multum interesujących artykułów i zdjęć, które nie raz były dla mnie inspiracją. Pozdrawiam!

piątek, 4 maja 2012

"Spadkobiercy" Kaui Hart Hemmings


"Żyj tak, aby in­ni nie mu­sieli przez Ciebie płakać."
(A.)


Od pewnego czasu w moje ręce wpadają książki, których tematyka nie jest bliska mojemu sercu. Jednak po przeczytaniu "tej innej" stwierdzam, że nawet mi się podobała. Tak było z książką Kaui Hart Hemmings pt. "Spadkobiercy".

Matt King to spadkobierca wielkiej fortuny na Hawajach. Mężczyzna mając na uwadze skomplikowaną sytuację materialną swojej rodziny postanawia sprzedać hawajskie ziemie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Od tej decyzji zależeć będzie przyszłe życie mieszkańców wyspy. Gdyby tego było mało los sprawia, że Matt ponownie będzie musiał nauczyć się bycia ojcem. Dlaczego? Otóż , jego żona ulega wypadkowi, który jest tragiczny w skutkach. Kobieta wpada w śpiączkę, a Matt musi poradzić sobie z siedemnastoletnią Alex, która jak na nastolatkę przystało sprawia wiele problemów oraz z małą, nieokiełznaną Scottie, która bierze na wzór osoby, których nie powinna. Wydawać by się mogło, że Matt'a nie może spotkać nic nowego i...złego, ale jednak życie ponownie zaskakuje bohatera...
Jest to moja pierwsza przygoda z książkami Hemmings, ale jakże miła. Autorka stworzyła wzruszającą opowieść o samotnym ojcu, który boryka się z problemami życia codziennego. Kaui Hart wrzuciła Matt'a na głęboką wodę, a jego ratowanie trwało do ostatniej strony książki. Opowieść napisana prostym językiem i tą prostotą mnie ujęła, bo jak nie mówić o bólu, cierpieniu i radości wprost, bez lania wody? Czytając "Spadkobierców" może nie do końca odczułam panująca atmosferę na Hawajach. Można tutaj zauważyć  paradoks, ponieważ ci co  śledzą każdy mój wpis mogli spostrzec, że narzekam w książkach na nadmiar, a tutaj narzekam na niedomiar. To taki mały minus. W książce najbardziej podobały mi się dialogi małej Scotti. Tutaj autorka nie bała się używać wulgaryzmów i kolokwializmów. Każde zdanie ułożone tak by szokować, a jednocześnie zmusić do myślenia. Doskonale opisane relacje między rodzeństwem oraz przemyślenia Matt'a tworzą fundamenty sukcesu "Spadkobierców".

Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę...każdemu. Myślę, że każdy  od czasu do czasu powinien poczytać coś emocjonującego, coś co sprawi, że się wzruszymy i nabierzemy ochoty obrony jakże kruchej egzystencji człowieka.  

Książka doczekała się ekranizacji o tym samym tytule. W roli głównej George Clooney, który dostał nominację do Oscara. Polecacie film?

czwartek, 19 kwietnia 2012

”Ślub” Nicholas Sparks



Czasami przysuwam się
 bliżej w nadziei, że to pozwoli mi wkraść się w Twoje sny.
(N. Sparks)



Weno!!! Witaj!!! Czemu porzuciłaś mnie na cały miesiąc!?

Wilson Lewis jest prawnikiem, który podejmując decyzję w najdrobniejszej sprawie kieruje się rozsądkiem. To inteligentny mężczyzna w średnim wieku, przejawiający talent organizacyjny. Żyje u boku swojej żony dobre dwadzieścia dziewięć lat. Sam uważa się za przykładnego męża i ojca do pewnego czasu… Nabiera wątpliwości, gdy zapomina o rocznicy ślubu. Sam zaczyna dostrzegać swoje wady i stwierdza, że będzie musiał naprawić większość błędów nagromadzonych przez te dwadzieścia dziewięć lat życia małżeńskiego. Jego priorytetem jest uszczęśliwić swoją żonę i ponownie przywrócić świeżość w ich związku. Dlatego szykuje niespodziankę dla Jane z aż rocznym wyprzedzeniem.

Czytając książkę przyłapałam się na tym, że dopinguję Wilsona w jego staraniach. „Ślub” wywołuje w odbiorcy niesamowite emocje. Muszę przyznać, że obszerne opisy - których nie brakuje – bywały czasami nużące i miałam ochotę je pominąć. Z pewnością nie jest to płytkie romansidło ani jeden z tych piętrzących się na półkach bibliotek harlequinów. Fabuła sama w sobie jest lekka i przyjemna. Sparks jest mistrzem w doprowadzaniu czytelnika do łez oraz w pisaniu zaskakujących zakończeń. Niestety w połowie czytania zaczęłam się domyślać co szykuje Wilson dla swojej żony. Trzeba  pochwalić autora za kreatywność i spójność tekstu. "Ślub" może nie jest idealny, ale po prostu ma coś w sobie. Kolejny raz przyznaję, że nie płakałam, ale nie zaprzeczę, że trochę się wzruszyłam. Nie jestem fanką historii o tematyce miłosnej, ale Nicholasa uwielbiam. Książka idealna na weekend. Może kiedyś do niej wrócę.

Moim zdaniem książkę „Ślub” nie można traktować jako kontynuację „Pamiętnika”. Owszem jest w niej wątek Noaha i Allie, ale jak dla mnie historia Wilsona i Jane to całkowicie inna bajka.. Bohaterowie „Pamiętnika” mieli swoje głośne pięć minut.

wtorek, 20 marca 2012

Przekręty w bibliotece !

Ten tydzień był świetny! Nie wiem jak wasz ale mój zaliczam do udanych. Do napisania posta miałam zabrać się wczoraj ale zawsze coś...W tym przypadku sprawdzian z matematyki :) Będąc ostatnio u mojej babci natknęłam się na dwie ogromne torby. A co w nich było? Sami popatrzcie: 



To tylko mała ich część. Nie mogłam objąć aparatem tych wszystkich wypożyczonych książek. Po powrocie do domu poszłam do biblioteki. "Potwór" oraz "Spotkamy się w kostnicy" już leżą u mnie na stoliku. Część książek pochowałam za regałami i w innych zakamarkach :) Pewnie powiecie, że prościej byłoby zapytać się o ich odłożenie. Jednak przez tyle lat zdążyłam zapoznać się z panującymi tam zasadami.

W sobotę miałam swoje małe święto :) Moimi nowymi nabytkami są:

1."Spadkobiercy" Kaui Hart Hemmings

2."Martwy i nieobecny" Charlaine Harris






sobota, 10 marca 2012

"W pogoni za Harrym Winstonem" Lauren Weisberger

To był prezent urodzinowy dla mojej mamy, ale nie wytrzymałam i dorwałam się do niej pierwsza!

Nie znam statystyk, ale sądzę że ok.98% kobiet na całym świecie marzy o własnym pomieszczeniu pełnym butów, ubrań i biżuterii.
W portfelu powinna znaleźć się karta kredytowa, a u boku powinien stać mężczyzna w garniturze od Gabbany. Reszta marzy o tym skrycie lub wypiera wizje rozkosznego życia ze swojego umysłu.

Taką nutkę luksusu można wyczuć w książce Lauren Weisberger (autorka "Diabeł ubiera się u Prady"). Pisarka stworzyła trzy postacie, co równa się trzem opowieściom. Gdy zaczynają się pewne komplikacje postanawiają zawrzeć pakt...W ciągu roku mają dokonać czegoś znaczącego w swoim życiu.

Emmy - tradycjonalistka. W jej planach są dzieci i ustabilizowane życie u boku męża. Jej wizję spokojnej egzystencji niszczy wiadomość o tym, że jej ukochany wybrał sobie nową towarzyszkę życia, a dokładniej dwudziestotrzyletnią długonogą dziewczynę. Krótko podsumowuje swoje życie dochodząc do wniosku, że nigdy nie uprawiała niezobowiązującego seksu. Dzięki wyjazdom służbowym może rzucić się w wir przelotnych romansów.

Druga kobieta to Leigh, która może pochwalić się wszystkim. Ma dobrą posadę w wydawnictwie, robi to co kocha, a do tego posiada kochającego faceta, który planuje spędzić z Leigh resztę życia. Sama bohaterka ma pewne wątpliwości. Czuje, że niejedna kobieta mogłaby pozazdrości jej tego co ma.  Nie jest przekonana czy jej mężczyzna jest tym Jedynym. Wewnętrzne rozterki zaczynają się, gdy Leigh dowiaduje się, że ma redagować nową książkę słynnego pisarza Jessa Chapman'a.

Ostatnią bohaterką jest brazylijska piękność - Adriana. Inteligenta, bogata, urodziwa i świadoma własnej wartości. Sprytnie wykorzystuje swoje atuty. Zmienia mężczyzn jak rękawiczki. Żyje w nieustannym ruchu i nie wyobraża sobie małżeństwa. Do czasu...

Sama książka nie jest w moim stylu. Zainteresowała mnie okładka i postanowiłam ją przeczytać. Nie zmarnowałam czau. Przeciwnie! Doskonale się przy niej bawiłam. Każdy rozdział jest jakoś nazwany. W tym przypadku są to pewne słowa, pozornie wyrwane z kontekstu, ale czytając  uświadamiamy sobie, że zdradzają co się wydarzy. Razem z bohaterkami przeżywamy ich przygody. W książce zawarty jest humor, przede wszystkim sama osoba Adriany jest zabawna. Fabuła jest lekka i przyjemna. Kłopoty bohaterek nie przytłaczają czytelnika. Nie bez przyczyny pisałam o luksusie na samym wstępie. Wszyscy tak mamy, że te najlepsze książki pamiętamy przez długie lata. "W pogoni za Harrym Winstonem" niestety nie będzie do nich należeć (przynajmniej w moim przypadku). Dlaczego? To proste pytanie i prosta odpowiedzieć. Opisana akcja choć płytka, a sama książka nadaje się na jeden wieczór w celu odprężenia, ma coś charakterystycznego. 

Co? Właśnie ten luksus.

sobota, 3 marca 2012

~~ Pierwszy STOS ~~


Idąc za przykładem innych blogerów postanowiłam zamieścić pierwszy post "ze stosem " :)
Niektórzy powiedzą: Co to za stos!? Chyba raczej stosik!
W tym przypadku się zgodzę. Jest to mój pierwszy STOSIK !!!
Cały czas planuję rozkręcić mojego bloga i coraz częściej wstawiać posty ale są rzeczy, które mi to uniemożliwiają.  Brak czasu przeszkadza mi w recenzowaniu jednak godzinne czekanie na autobus- po skończonej szkole - pomaga w szukaniu nowych książek, które sobie składam i składam. Na ten miesiąc uskładałam 6 pozycji, a kolejne 6 to...lektury :)  

Od dołu:
1."W pogoni za Harrym Winstonem" Lauren Weisberger

2."Amagansett" Mark Mills

3."Ślub" Nicholas Sparks

4."Domek na plaży" Jane Green

5."Gorzkie całusy" Stella Chaplin

6."Śladami drzewa sandałowego" Asha Miro i Anna Soler-Pont

czwartek, 2 lutego 2012

,,Martwe Jezioro" Olga Rudnicka

Autorką "Martwego Jeziora" jest Olga Rudnicka, z którą (jak później odkryłam) mam wspólną pasję. Jest nią fascynacja literaturą Stephena Kinga. Oprócz tego, Olga Rudnicka to młoda pisarka mająca zaledwie 24 lata, a już posiada na swoim koncie tak interesujące książki, jak chociażby "Martwe Jezioro", "Zacisze 13. Powrót".

Historia obraca się wokół trzydziestoletniej singielki o imieniu Beata. Kobieta tknięta wewnętrznym przeczuciem oraz po przeczytaniu artykułu o grupach krwi sprawdza, czy jest spokrewniona ze swoją rodziną. W końcu musi przyznać, że w żaden sposób nie jest związana ze swoją siostrą oraz z rodzicami. W rozwiązaniu zagadki jej pochodzenia pomaga jej prywatny detektyw, jej najlepsza przyjaciółka Ulka, która wykorzystuje każdą sposobność by wyswatać ją ze swoim starszym bratem Jackiem. Do odkrycia prawdy może dojść w niedługim czasie, gdyż jej "rodzinka" po dwóch latach niekontaktowania się ze swoją "córką", zaprasza Beatą na ślub jej "siostry". Bohaterka dowiaduje się od detektywa, że jedynym źródłem by odkryć całą prawdę jest jej rodzina. Czy Beacie uda się poznać historię swojego pochodzenia? Jakie rewelacje czekają na nią w jej rodzinnym domu? 

Olga Rudnicka poruszyła dość poważny temat jakim jest szukanie prawdy o sobie samym. Tę prawdę próbowała poznać Beata, ale nie w sposób zatrważający i smutny. W książce owszem można było odczuć nieszczęście, ale nie w nadmiarze. Tak na prawdę Olga napisała "Martwe Jezioro", w taki sposób by móc czuć się, jak prywatny detektyw, a nie jak Beata Rostowska. Tematyka książki bardzo trudna, ale nie przekłada się to na tempo czytania. Zawarty w niej humor oraz ciekawe postacie nadają jej lekkość i ciekawość. Osobiście uważam, że nie zmarnowałam czasu na jej przeczytanie. Przeciwnie, nie mogłam się od niej oderwać. Fascynująca i zabawna powieść polecana także przez moją babcię ;-)

piątek, 13 stycznia 2012

,,Demony Normandii” Graham Masterton


Na początku chciałam przytoczyć pewne zdanie z poprzedniego posta. „Za kilka dni zapraszam do przeczytania kolejnej recenzji.Jedyne, co pozostaje mi powiedzieć w tym wypadku to: Przepraszam. Cieszy mnie jednak fakt, że ferie mam już za dwa tygodnie i będę mogła całkowicie poświęcić się mojej ulubionej czynności. Ale do rzeczy!
Chcę dzisiaj zaproponować książkę, którą polecił mi mój kolega Szymon. Jestem całkowicie przekonana o tym, że chciał mnie ją postraszyć. Po części osiągnął swój cel.
Graham Masterton to jeden z najwybitniejszych pisarzy horroru. W Polsce popularność zdobył pisząc poradniki seksualne. Na swoim koncie posiada liczne opowiadania, powieści, wiersze itd.
Do napisania tej książki pisarz wykorzystał opowieści ludzi o II wojnie światowej i stworzył ,,Demony Normandii”.
Bohaterem horroru jest kartograf Dan McCook, który przebywając w Pont D’Ouilly poznaje miejscową dziewczynę - pannę Passerelle. Tworząc mapę dotyczącą rejonów Normandii w czasach II wojny światowej chce w swojej pracy uwzględnić wątek nawiedzonego czołgu. Ów sprzęt stoi od 1944 roku, a ludzie uważają go za główną przyczynę swoich nieszczęść. Zafascynowany całą historią Dan postanawia odwiedzić księdza Anthonego, który przybliża mu dzieje 13 czołgów, w których zostały umieszczone diabły. Okazuje się, że stary, zardzewiały czołg, stojący w zaroślach „zamieszkuje”, Elmek – diabeł, który z pomocą głównego bohatera i panny Passerelle postanawia dołączyć do swoich dwunastu braci.
G. Masterton stworzył bardzo ciekawą historię, która od pierwszej strony trzyma w napięciu. Sam wstęp był bardzo interesujący, ponieważ autor daje czytelnikowi do zrozumienia, że opisywana historia to nie żart. Jedną z pozytywnych stron tego horroru to to, że Masterton wpadł na genialny pomysł stworzenia takiej a nie innej fabuły. Posłużył się pomysłem, który intryguje i jednocześnie mrozi krew w żyłach. Doskonale oddał klimat ówczesnej Francji. Posłużył się humorem w dialogach, które w pewnych momentach dały odsapnąć czytelnikowi od nieustannego napięcia. To bardzo krótka książka, którą uważam, że powinno czytać się w nocy. Jednak doszukałam się pewnych minusów tego horroru. Po pierwsze czytając go czułam pewny niedosyt związku z głównych bohaterem i jego historią. Dla mnie było za mało faktów z jego życia. Tak naprawdę nie mogłam zżyć się z postaciami, dlatego też ich los był mi obojętny. Czytając zakończenie odczułam lekkie rozczarowanie. Nie na taki obrót spraw oczekiwałam. Jednak poruszając temat końcówki książki  wkraczam na bardzo grząstki grunt. Fakt pozostaje faktem, iż Graham Masterton chwili pisania horroru był u progu swojej kariery. Można, więc wybaczyć mu niektóre mankamenty tej książki.